CZY MULTIMEDIA W MUZEUM STRASZĄ?
Godzina jazdy na północ od Warszawy przenosi nas nie tylko w przestrzeni o 100 kilometrów, lecz także w czasie o ponad sto lat. Czy takie miejsce potrzebuje nowoczesnych rozwiązań, kolorowych ekranów, mocy procesorów? Na to pytanie szukaliśmy odpowiedzi realizując ekspozycję interaktywną w Muzeum Pozytywizmu w Gołotczyźnie.
Ale czy to wystarczy, aby dzisiejszy odbiorca, któremu w większości zabytkowe muzea kojarzą się z zapachem staroci i pasty do podłóg, mógł zrozumieć atmosferę sprzed wielu lat? Czy możliwe jest połączenie współczesności z historią?
Odwaga i wyobraźnia kuratorki wystawy Ireny Kotowicz-Borowy pozwoliła nam zmierzyć się z tym wyzwaniem. Z szacunku do historii i tradycji do zagadnienia podeszliśmy z oczekiwanym wyczuciem. Nie chcieliśmy epatować nowością i technologią zaburzając indywidualny styl muzeum, lecz uzupełnić, udoskonalić, podkreślić kontekst.
Technologie cyfrowe nie oznaczają epatowania nowością z błyszczących ekranów. Dzisiaj multimedia w muzeum to intuicyjne w obsłudze narzędzia do uzupełnienia, udoskonalenia i podkreślenia niezwykłości przedstawianej opowieści.
Zamiast pokaźnych rozmiarów stołów interaktywnych zaproponowaliśmy, aby galerię portretów w przepięknym saloniku Pani Bąkowskiej uzupełnić o dwa cyfrowe obrazy w stylizowanych ramach.
I tak Aleksander Świętochowski publicysta, pisarz i nauczyciel; Aleksandra Bąkowska - właścicielka dworu, szczodra działaczka społeczna; Jadwiga Dziubińska- posłanka na Sejm Ustawodawczy w latach 1919-22 oraz autorka nowatorskich programów pedagogicznych wraz z przedsiębiorcą i lekarzem - Franciszkiem Rajkowskim, ponownie oddali się rozmowie, planom i wspomnieniom…
Zamiarem stanowiska pt. „Dialog pozytywistyczny” było przypomnienie zwiedzającym okresu świetności tego miejsca oraz tematów jakie zajmowały codzienne życie jego mieszkańców i gości. Milczące dotychczas pomieszczenie wypełniliśmy ożywionymi rozmowami na temat walki o niepodległość, pracy u podstaw, potrzeby kształcenia najuboższych mieszkańców okolicznych wsi i miasteczek. Uzupełnieniem ekspozycji jest tło dźwiękowe sali, wzmacniające doświadczenie XIX-wiecznego salonu intelektualnego.
Zabiegi te oraz “łamanie” w dialogu przez rozmówców tzw. czwartej ściany, czyli bezpośrednie zwrócenie się do zwiedzających, miało na celu stworzenie angażującej wystawy, aby i dziś można było włączyć się do dyskusji, zrozumieć historię opowiedzianą przez autentycznych bohaterów. Nieoczywista animacja portretów zawieszonych na ścianie, świetne role lektorów oraz intrygujący dialog angażują i wzbudzają ciekawość widza nie pozwalając przejść wobec opowiedzianej historii bez refleksji.
W kolejnej sali nad sekretarzykiem wisi obraz, na nim stoi lampa naftowa, a pod nią leży księga. Przełożenie stron księgi ożywia pejzaż wyświetlony na obrazie, który zmienia się w cyfrowy album zdjęć rodzinnych. W tej samej chwili w sali rozbrzmiewa kobiecy głos, który zaczyna opowiadać historię swoich przodków. Zdjęcia zmieniają się wraz z opowieścią, a opowieść to niezwykła. O powstańcach, o Roju i o pradziadku, który najlepszy bimber pędził. Kolejna strona, kolejny głos, kolejna rodzina i zwykłe-niezwykłe dzieje rodów.
Autorski projekt oraz oprogramowanie pozwoliły nam przy użyciu zwykłej księgi, kamery ukrytej w lampie naftowej oraz ekranu stylizowanego na wiszący obraz, przybliżyć losy drobnej szlachty mazowieckiej.
Nietypowa interakcja i niekonwencjonalna forma prezentacji zebranych materiałów zapada w pamięć oraz oddaje unikalny charakter spotkań, podczas których nagrywaliśmy i digitalizowaliśmy fotografie, tworząc tym samym cenny materiał źródłowy o historii regionu. Wyjątkowa gościnność, szczerość i bogactwo posiadanych wiadomości miejscowych kronikarzy złożyły się na unikatowe dokumenty i dane, które zasługiwały na niebanalną formę przedstawienia.
Stanowisko ma w sobie jeszcze jeden cel: uświadomić młodzieży, że w każdej rodzinie są niesamowite historie i warto się w nie wsłuchać.
Kiedy podczas pierwszego spotkania Pani Irena oprowadziła nas po urokliwej Gołotczyźnie sami mieliśmy wątpliwości, czy to jest właściwe miejsce na multimedia?
Godziny pracy koncepcyjnej i wykonawczej pozwoliły na subtelne wpisanie nowoczesnych i interaktywnych rozwiązań w już istniejącą zabytkową przestrzeń, nie zakłócając jednak jej dotychczasowej estetyki i historycznego charakteru.
Każde miejsce ma swoją niepowtarzalną historię, a środki multimedialnego przekazu to nowoczesne metody narracji do jej wytłumaczenia młodym.
Nowatorska, cyfrowa, uzupełniające ekspozycja wpisana jest w trzy budynki muzeum, a składają się na nią także: filmy taktownie “ukryte w szafie”, projekcje klasyków polskiego kina “bacznie przechowywane w kufrze”, interaktywne drzewo genealogiczne, rzeczywistość rozszerzona…
Czy multimedia w muzeum straszą?
- Tak, ale tylko, gdy nikt nie patrzy ;)